Sunday, September 11, 2005

Gamoń

Na kursie niemieckiego mam dwóch nauczycielów: jeden jest w porządku, a drugi jest gamoniem.

Pierwszy prowadzi prawdopodobnie zajęcia z komunikacji interkulturowej albo coś takiego, co się nazywa treningiem interkulkulturowym. Pomimo tego, że czasami zasuwa abstrakcyjnymi terminami z gramatyki (Zeitreferenz, Direkt Objekt, Morphem, Agens, Opposition), bo pewnie skończył germanistykę albo inne językoznawstwo, to jest niesamowicie komunikatywny, i ma klasę.

Drugi jest po prostu gamoniem bez wyczulenia na różnice kulturowe. Chinkę z kontynentu zapytał czy może ona swobodnie pojechać na Tajwan jako turystka. Musiała się wysilać Pewnego razu źle zrozumiał Francuzów (o to akurat nietrudno) i pomyślał, że chcą oni przed całą klasą zaśpiewać swój hymn narodowy. Mnie z kolei zapytał o autochtonicznych mieszkańców Górnego Śląska i Śląska Opolskiego.

Wiadomo, że dla Chińczyków sprawa Tajwanu to drażliwy temat (najchętniej udałaby, że nie rozumie, ale pan Gamoń powtórzył pytanie trzy razy powoli i nie miała wyjścia -- musiała coś wydukać). Wiadomo, że Francuzi są oporni, jeśli chodzi o śpiewanie Marsylianki bez okazji. Musieli się nieźle namęczyć, żeby się wykręcić od występu, a pan Gamoń zanucił nawet pierwszą linijkę (tak jakby Francuzi zapomnieli). Wiadomo, że mi jest niewygodnie mówić o niemieckiej mniejszości narodowej w czasie kampanii parlamentarnej w Niemczech. Po polsku może i bym coś ciekawego wymyślił i ciekawy respons zadał, ale po niemiecku byłem bez szans.

Trochę to wszystko "niepolitycznie poprawne".

Do tego dowiedziałem się, że rozmiar buta kobiety (zadawaliśmy sobie na wzajem różne pytania) stanowi temat tabu i tego zadania nie będziemy omawiać...

Na koniec tygodnia, w piątek o 18:40 mnie położył. Zadektretował książkę, z której będziemy się uczyć od następnej lekcji i powiedział, żebyśmy przynieśli ją na zajęcia w poniedziałek. Dla mnie to tak jakby powiedział w Środę wieczorem, że mam kupić książkę na Czwartek rano. Ale Gamoń nie widział w czymś takim nic nadzwyczajnego. Fakt, że największa księgarnia w mieście była czynna w Sobotę do 20h, ale już filia na kampusie w Soboty nie pracowała. Zupełnie nie miałem w planach jechania 10km do miasta w Sobotę. Właściwie to nawet z domu nie wyszedłem i zamówiłem te podręczniki przez Internet, o!

0 Comments:

Post a Comment

<< Home